30.03.2016 16:52
Nazywam się Jakub.
Mam przed oczami sytuację która już wydarzyła się dobre 5 lat temu, miałem wtedy zaledwie 13 lat może nawet mniej, wracając z całą rodziną od dziadka brat opowiadał o motocyklach. Brat jest starszy ode mnie 10 lat, zawsze był jako niesforne dziecko. Opowiadał o tym jakie motocykle są świetne, że nie stoją w korkach i najchętniej to by sobie kupił. Rodzice jednak wiedzieli swoje, jest to niebezpieczne, lepiej już kupić sobie grób, sam byłem tego zdania. Często na tym nasze ambicje się kończą, prawda ? Dwa lata później mój brat dostał pracę oddaloną ok. 10 km od domu, było to w małym miasteczku za miastem, my mieszkamy na obrzeżach, więc droga była naprawdę przyjemna, bez korków. Problemem jednak była jakoś drogi, chodzi przysłowie "omijasz dziurę, wpadasz w dwie". Problem został rozwiązany tylko i wyłącznie przez motocykl, w końcu ma duże koła i dobrze sobie radzi, mało pali. Tak naprawdę była to motorynka, benzer 50cc. Rodzice dostrzegając korzyści zgodzili się.
Pewnego dnia przyjaciel stwierdził, że chce wyrobić sobie kartę motorowerową, stwierdziłem że to super pomysł, więc się dołączyłem. Mieliśmy po 16 lat i szukaliśmy gdzie by można było. Dowiedzieliśmy się jednak, że w naszym wieku już można wyrobić kat. A1. Byłem bardzo podekscytowany, mały chłopak który zacznie wyrabiać prawdziwe prawo jazdy ! emocje były wielkie, rodzice się zgodzili. Jeździliśmy na teorie, Pan bardzo pięknie je prowadził w zabawny sposób, jedynym problemem był fakt że byłem młody, w końcu mało osób wyrabia sobie A1, większość zaczyna i kończy na samochodzie, byłem bardzo nieśmiałym chłopakiem, dlatego musiałem wiele się nauczyć. Po skończonej teorii przyszedł prawdziwy sprawdzian, muszę się umówić na jazdy, wiele obaw, że wyjadę na miasto, że Pan będzie straszny ! Przyjechałem po szkole na plac manewrowy, Pan Tomek się przedstawił, wytłumaczył jak działa ten sprzęt. Ja stałem i się patrzyłem, bałem się dotykać, bałem się wsiąść, że nie utrzymam, że się przewrócę. Tomek się ze mnie tylko śmiał, że nie mam się czego bać. Zacząłem, był strasznie przy ruszaniu, chyba to normalne, zwłaszcza za pierwszym razem. Po godzinie już potrafiłem jechać płynnie i zmieniać biegi ! po 2 godzinach jazdy nie chciałem schodzić, po prostu... ZAKOCHAŁEM SIĘ. Tak to się wszystko zaczęło, nigdy nie sądziłem, że skończę w ten sposób. Życie moje się znacząco zmieniło, wiele przygód ale wiem, że jeszcze wiele przede mną. Pierwszą znajomość nabyłem w samym WORD-zie, czekając na egzamin teoretyczny podszedł Maikel, powiedział że mnie zna, że mamy wspólnych znajomych. Miesiąc później już z nim jechałem po mój pierwszy motocykl, który był jednak trochę oddalony od mojego miasta, więc jechaliśmy jego busem, emocje były wielkie ! Kupiłem pierwszy motocykl, nazywał się Rieju 125 Matrix, czy jakoś tak. Przyznam, że nie był to motocykl w bardzo dobrym stanie, ale ja po prostu musiałem go mieć.
Tak wygląda moja historia, tak to się zaczęło. Nie jestem specjalistą od motocykli, nie jestem mistrzem kierownicy, nie jestem znawcą historii. Jestem miłośnikiem jazdy, gdy zasiadam mojego motocykla czuję wolność, szczęście. Każdy to czuje gdy wsiądzie na motocykl. Więcej w innych postach. Pozdrawiam, Jakub.